Zwycięstwo w ulewnym deszczu.

Trzecie zwycięstwo z rzędu odnieśli zawodnicy trampkarzy I w IV lidze OLT. Tym razem odprawili z kwitkiem zespół MKP Wołów
Mecz - od rozgrzewki do ostatniego gwizdka - toczony był w ulewnym deszczu, który za nic nie odpuszczał lecz raz po raz przybierał na sile. 
Mecz zdecydowanie lepiej rozpoczęli goście, którzy już w 3 minucie gry (zresztą po bardzo ładnej akcji) zdołali pokonać Damiana.
Nadal ton nadawali goście, ale sprawę w swoje ręce wziął Rachwał i po indywidualnej akcji, podobnie jak tydzień temu, doprowadził do remisu w 10 minucie. Pomimo tego, że nie byliśmy zespołem przeważającym to zdobyliśmy w 16 min drugą bramkę. Bardzo aktywny w polu karnym karnym Adi został sfaulowany gdy składał się do strzału, a karnego na gola zamienił znowu Rachwał.
Od tego momentu mecz się wyrównał i raz jeden, raz drugi zespół konstruował swoje ataki. Jednak to my przeprowadziliśmy zabójczy atak - i to dosłownie. Szybki jak wiatr Adi otrzymał podanie wzdłuż linii bocznej, po drodze wyprzedził obrońcę gości i w pełnym biegu zagrał do pędzącego za akcją Siewiera, który zamykając akcję dostawił lewą nogę i wpakował piłkę do bramki obok bezradnego bramkarza. To była akcja meczu, choć dzisiaj przynajmniej jeszcze 2- 3 sytuacje mogłyby kandydować do takich. 
Tuż przed zejściem na przerwę skontrowali nas piłkarze z Wołowa, w efekcie czego po spóźnionej interwencji Janka otrzymali rzut karny, który zamienili na bramkę. Do przerwy mieliśmy więc 3:2 i całkiem fajne widowisko.

Po przerwie nadal oglądaliśmy dobry mecz. Obie drużyny nacierały z animuszem, ale to znowu my po akcji oczywiście Adiego, podobnej do tej przy 3 bramce, zdobyliśmy gola. w 7 min drugiej połowy Adi tak dograł piłkę, że stojący na 5 metrze Tołkin miał czas ją przyjąć i pewnym uderzeniem pokonał bramkarza. Odskakujemy na 4:2 i od tego momentu zaczęła zarysowywać się nasza przewaga. Kolejna bramka poda jednak dopiero ok. 70 min. Tym razem po ofensywnym wejściu Siewiera, dogrywa on miękką piłkę do Stachura, ten oddaje strzał który odbija bramkarz, a Rachwał w stylu RL9 dokłada piętę i zdobywa sprytnym technicznym strzałem rzadko spotykaną bramkę. Nasza przewaga jest już bardzo duża. Po chwili znowu w pole karne na "pełnej" wbiega Siewier i zostaje powalony na ziemię. Rzut karny, ale tym razem Rachwał podchodzi do tego na zbyt dużym spokoju i lekki strzał nie sprawia problemów bramkarzowi Wołowa. Za minutę jednak Rachwał rewanżuje się i po "złamaniu" akcji do środka pola w stylu Marcina Lubczyńskiego (wreszcie wykonujemy taką akcję!) pięknym uderzeniem, po którym piłka na mocno grząskim boisku wykonuje jeszcze kozioł przed bramkarzem wpada do siatki tuż przy słupku. 6:2 dla Unii!
Dosłownie 2 minuty po tym golu Rachwał oddaje bramkę - po odbiorze w polu karnym zbyt długo zwleka z piłka przy nodze i traci ją wystawiając przeciwnikowi na uderzenie, które kończy się bramką. Na minutę przed końcem dokładamy kolejna bramkę. Wracający do formy Tołkin wykorzystuje błąd obrońcy, przejmuje piłkę i w sytuacji sam na sam z bramkarzem zdobywa 7 bramkę dla Unii!!!

Zimno, ulewnie, a tu tyle emocji! W ostatnich dziesięciu minutach kibice obejrzeli aż 4 bramki, do tego zmarnowany rzut karny. Czy można było narzekać? Kto przyszedł, ten z pewnością się nudził. 
Brawa dla obu drużyn za walkę i charakter!!

UNIA Wrocław - MKP Wołów 7:3
 

bramki (Rachwał x4, Tołkin x2, Siewier x1)