Punkt wywalczony sercem w meczu z Olympic
Mocno napracowali się dzisiaj młodzicy Unii, aby zdobyć punkt w meczu z Olympic Wrocław.
Nasz zespół zasłużył na ogromne słowa uznania za walkę i konsekwentną grę. Jeśli chodzi o styl i umiejętności to zwłaszcza druga połowa była przede wszystkim obroną przed atakami gości i ciężko mówić o konstruowaniu akcji przez nasz zespół.
Mieliśmy sporo szczęścia w conajmniej kilku sytuacjach, po których ratował nas słupek albo ofiarne interwencje całego zespołu, który wychodził obronną ręką w niewiarygodnych momentach.
Z drugiej strony również Olympic może mówić o dużym szczęściu, gdyż w ostatnich minutach bramkarz gości dwukrotnie tylko spoglądał jak piłka najpierw uderzona z rzutu wolnego przez Marcina Lubczyńskiego ląduje na poprzece jego bramki, a następnie po strzale głową Piotrka Siewiery mija nieznacznie słupek bramki. Natomiast w ostatnich sekundach po solowej akcji Piotrka Siewiery który pokonał w pojedynku indywidualnym dwóch obrońców, piłka dosłownie o milimetry nie znalazła drogi do siatki.
Wracając do początku - pierwsza połowa była całkiem przyzwoita w wykonaniu Unii. Żartobliwie można powiedzieć, jak to w pewnej reklamie, że mieliśmy i ROZUM i SERCE. Fakt, że Olympic miał przewagę w posiadaniu piłki, ale nie był w stanie poważniej zagrozić naszej bramce. W tej części gry toczyliśmy w miarę wyrównany pojedynek, a chłopcy dobrze realizowali swoje zadania, od czasu do czasu groźnie atakując. Po jednej z szybkich akcji Marcin idealnie zagrał do Piotrka Janickiego, który po dobrym przyjęciu popędził na bramkę i z obrońcą "na plecach" idealnie wykończył sytuację sam na sam z bramkarzem. Do przerwy prowadziliśmy 1:0, a drużyna Olympica nie była w stanie znaleźć sposobu na nasz zespół.
W drugiej połowie, która została po części przedstawiona na wstępie, zostało już przede wszystkim SERCE. Podrażniona ambicja reprezentacji Olympica powodowała, że nasz rywal z determinacją atakował bramkę. Pomimo tego, że wyszliśmy z naprawdę trudnych sytuacji, to jak na złość bramkę dającą remis straciliśmy akurat w najmniej groźnej sytuacji.
W tej części na pewno nasza gra nie była ładna dla oka, za co możemy przeprosić zgromadzonych kibiców, ale sami musicie przyznać Drodzy Rodzice, że serce rosło jak patrzyło się na zaangażowanie wszystkich chłopców. I za to należy się im PEŁEN SZACUN!
Komentarze