Unia jest dumna z trampkarzy.

Unia jest dumna z trampkarzy.

Kolejny powód do dumy mamy dzięki trampkarzom Unii. W sobotnim meczu sparingowym z drużyną z I ligi wojewódzkiej nasi zawodnicy mówiąc krótko dali radę. 
Przede wszystkim gra naszego zespołu i poszczególnych zawodników na tle, wreszcie mocnego, przeciwnika wyglądała dobrze. 
Zwycięstwo 3:2 też ma swoje znaczenie. 
Wprawdzie wiedzieliśmy przed meczem, że w sparingu ma zabraknąć kilku mocnych punktów w drużynie gości, co miało pewnie wpływ na wynik, jednak mimo wszystko Parasol to zespół "klasowy" i o uznanej marce w naszym województwie, dlatego oddajmy naszym chłopcom to na co zasłużyli. A zasłużyli na gromkie brawa, które zebrali dzisiaj po meczu (te i tak otrzymują zawsze, bo serca i zaangażowania tej drużynie nigdy nie brak), zasłużyli na uznanie trenerów obu drużyn (w końcu trener Artur tez dołożył "swoją cegiełkę" w rozwój tej drużyny). 
Fajnie było zobaczyć nasz zespół, który potrafił w tym meczu zaprezentować swoje atuty. Szczególnie mowa tu o pierwszej połowie, kiedy to chłopcy pokazali, że potrafią zarówno grać od tyłu, utrzymać piłkę w strefie środkowej, zastosować pressing przy odbiorze piłki, przyspieszyć grając na jeden i dwa kontakty, czy też groźnie skontrować wykorzystując szybkość swoich kolegów. 
Grając konsekwentnie od pierwszej minuty zaczęliśmy stwarzać coraz groźniejsze sytuacje, piłka czasami o centymetry mijała bramkę albo nie wpadała do bramki jak choćby przy strzale Adriana Pietrzaka.
W końcu jednak po szybkiej kontrze i trójkowej akcji Marcin popędził lewą stroną, dostał piłkę w tempo i wykończył akcję w swoim stylu czyli pewnym płaski strzałem po długim słupku. 1:0 dla Unii.
Za chwilę w podobnej sytuacji Marcin zszedł na prawą nogę i przymierzył minimalnie za mocno trafiając w poprzeczkę.
Zawodnicy Parasola grali także konsekwentnie i szukali rozwiązań w ofensywie, grając i skrzydłami i środkiem. Ich celowniki nie były jednak najlepiej nastawione w dniu dzisiejszym. Jednak po jednej z kilku akcji dopięli swego i po rozklepaniu naszej obrony zawodnik z nr 14 wjechał z piłką w pole karne kończąc akcję uderzeniem nie dającym szans na jakąkolwiek interwencję Mateuszowi.
1:1, ale to nie koniec emocji, bo w ostatniej minucie szarżujący Marcin został sfaulowany na lini końcowej boiska, a że było to w polu karnym, to skończyło się rzutem karnym i pewnym golu Marcina. Mieliśmy 2:1 do przerwy
Druga połowa to kolejny mocny i szybki cios. Dosłownie w kilka minut po rozpoczęciu skontrowaliśmy, a Piotrek Janicki wykorzystał swoją szybkość i w sytuacji sam na sam zdobył gola na 3:1 dla nas. W tej sytuacji nie pomogła nawet interwencja bramkarza rękami poza polem karnym, bo Piotrek poszedł do końca za akcją dobijając swój strzał.
Po tej bramce nasz zespół stopniowo zaczął oddawać inicjatywę drużynie Parasola. A, że potrafi ona grać w piłkę to już do samego końca było "gorąco" pod naszą bramką. Najtrudniej jednak było po tym jak straciliśmy tzw gola kontaktowego na 3:2. Po pierwsze po błędzie indywidualnym w wyprowadzeniu piłki, który na tyle sparaliżował naszą linię defensywną, że nie podjęła ona już ani jednej próby otwarcia gry od bramkarza. Było to na ok. 20 minut przed końcem meczu. 
Po drugie chłopcy "zafiksowali się" na obronie wyniku i "dowiezieniu zwycięstwa".
Po trzecie - może zabrakło sił? Tu cały czas odsyłam do pracy indywidualnej w środy, którą można wykonać bez udziału trenera. Jeśli jest ktoś kogo do tej pory nie przekonałem do absolutnej potrzeby takiej pracy to jest "ostatni dzwonek" :) Zachęcam dalej.
Sądzę jednak, że wszystkie trzy elementy miały wpływ na dyspozycję naszej drużyny w ostatnich 20 minutach gry.
Ostatecznie jednak nasi nie dali sobie wbić gola. W końcu jak to mawiają niektórzy klasycy "zwycięstwo ponad wszystko".
Mimo wszystko szacun dla zespołu za przetrwanie naporu przeciwnika, bo naprawdę kilka razy nieźle kotłowało się w naszym polu karnym czy bezpośrednio przed samą bramką. Kilka soczystych uderzeń przeszło tez minimalnie obok naszej bramki, ale też i zostało wybronionych przez Mateusza, który dzisiaj grał bezbłędnie. 
Kto wie czy w końcówce nie pomógł nam 12-nasty zawodnik, czyli kibice, którzy przed niebezpiecznym rzutem wolnym Parasola na wrzutkę w pole karne mocno wsparli dopingiem naszą drużynę.

Dla drużyny Parasola był to pewnie jeden mecz z wielu, dla nas jednak miał olbrzymie znaczenie w kwestii mentalnej. Wchodząc w wiek trampkarza nie wiedzieliśmy co nas czeka, jak się zaprezentujemy. Okazuje się, że przez przyjętą formułę, która zakłada podział lig według poziomów zaawansowania, jako nowy, nieznany klub, znaleźliśmy się w lidze (kolejny już raz), która w żaden sposób nie odzwierciedla naszego poziomu. 
Mamy przesyt zwycięstw dwucyfrowych i gry bez presji w naszej lidze. Wiosna miejmy nadzieję, że będzie inna.
Tymczasem przed nami okres sparingowy, który można świetnie wykorzystać do mierzenia się z silniejszymi przeciwnikami. 
Z ciekawostek - zostaliśmy zaproszeni przez drużynę Parasola na rewanż w dniu 25 stycznia. 
 

UNIA WROCŁAW - PARASOL WROCŁAW 3:2

Bramki:
Marcin Lubczyński x2, Piotrej Janicki x1

Powiązana galeria:
zamknij reklamę

Komentarze

Dodaj komentarz
do góry więcej wersja klasyczna
Wiadomości (utwórz nową)
Brak nieprzeczytanych wiadomości